Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Wieczorek u Didi

 


Lubię wieczorami chodzić do Didi, posłuchać muzyki, pomilczeć we dwoje. Otwiera drzwi, zawsze z tym samym uśmiechem: „Ach, to ty, wejdź proszę, nie spodziewałam się gości.”
Później gadamy, że na Nowym Świecie błoto i śmiesznie siorbiemy herbatę. Spoglądam na stare plakaty, jak zacięta płyta, zapraszają do miejsc, w których teatr miesza się z pop-artem.

Lubię w niedzielny wieczór zajrzeć do Didi, posłuchać, jak opowiada w ten dziwny sposób — jakby mówiła do siebie, by nikt nie zauważył. Zawsze przy tym dowcipkuje, po czym w milczeniu gapi się w okno. 

Wiem, że na mnie już pora. Zostawiam ją w świecie kapeluszy z piórami - sentymentalnych melodii.
Wracając, chłonę światła neonów. Na powrót zanurzam w iluzji.

Komentarze