Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Wyspa Umarłych

 


     Gdzieś poza mną są Wyspy Umarłych. Ich terytorium zaczyna się od stromizn Gór Porzuconej Nadziei, a kończy na pętlach autobusowych przystanków. Grzesznicy i święci mieszkają tam razem, czekając na dni, które mają nadejść. Jedyną pokutą — dla innych nagrodą — jest brak Boga, który mógłby podarować coś więcej. Ludzie na Wyspie Umarłych dostają jedno marzenie, które odczytują co rano z glinianej tabliczki. Tekst drobnym drukiem brzmi: „nie do zrealizowania”.


     W miejscu, gdzie uczucia stają się myślami, czekają na mnie przewodnicy — niczym arabscy przekupnie proponują kolorowe płótna map opisujących powrót do raju. Wśród zgiełku głosów znajduję schronienie i czuję radość równą tej, jaka towarzyszyła mi w podróży przez ocean. Równie dobrze czułem się, przemierzając stumilowy las lub tańcząc na balu Królowej. Odkrywam, że każdą z tych rzeczy mógłbym powtórzyć jeszcze raz.


     Na skale otaczającej niewielki port wyryto zapis poprzednich żyć, a jeszcze głębiej ukryte są wizerunki tych, którzy byli tu przede mną. Jest we mnie ich głos. Mówi, że jestem tylko gościem, że drogę, pozornie bez powrotu, przemierzałem zbyt wiele razy, by móc o tym zapomnieć. Nareszcie wiem — jestem jednym z nich, powracającym z Wyspy Umarłych.

Komentarze