Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Mandala

 


Słuchając Chopina, czuję, jak cisza otula mnie swą ciepłą dłonią. Chowam się pomiędzy nutami nokturnu – udaję, że zapomniałem o istnieniu świata na zewnątrz. Odszukuję w sobie delikatne słowa, by móc tworzyć obrazy tego, co skryte, bezimienne, najbliższe. Układam słowa w harmonijne wzory, próbując wyzwolić się z codziennego chaosu. Lubię ze słów i myśli malować mandale, których środkiem jest światło uśmiechu i cień zrozumienia.

Myśli bez słów są nutowym zapisem, muzyką, zmierzchem płynącym po lustrze jeziora. Słowa bez myśli to tylko pozór życia, to wieczne milczenie, gotowe w każdej chwili zawładnąć mną tak, jakbym nigdy nie istniał. Właśnie dlatego wsłuchuję się w głosy z dzieciństwa, w brylantowe walce, w kilka zapamiętanych nut. Dzięki muzyce znów jestem człowiekiem stworzonym z codziennych narodzin, rozkwitu, przemijania i snów o białych porankach.

Dzisiejszy dzień przywitał mnie słońcem. Koty czekały już na oknie, by wpuścić je do domu po nocnych eskapadach. Otwieram okno, zaparzam kawę, spoglądam ze wzruszeniem na bezchmurny błękit nieba. Chciałbym nie zgubić tej chwili wśród długich godzin. Chciałbym, by każda chwila była środkiem mandali, miejscem, gdzie nic się nie kończy i nie zaczyna. Na początku było słowo – być może w tym leży tajemnica. Koty już śpią, a ja za chwilę wyruszę, by szukać wśród słów tej jednej myśli, która pozwoli uwierzyć w szczęśliwe życie.

Komentarze