Sanatorium - Dzień Ósmy

  Jestem bardzo zmęczony. Męczą mnie ludzie i nawet przestałem jeździć windą, by nie słyszeć rozmów, nie czuć bliskiej obecności. Koledzy od kieliszka stali się nużący. Poznałem ich wszystkie opowieści, a każde następne słowo jest monotonią. Chwytam się znajomo brzmiących zdań, by odlecieć tam, skąd przyszedłem – z pustki dopasowanej do moich i tylko moich myśli. Nie ma tego zbyt wiele, ot, tyle, by zbudować własny świat. Dziś jeden z fantomów, zupełnie mi obcy, mówi, że „byli tam tacy”. Już go nie słucham. Dopowiadam sobie resztę. Znam tę opowieść dużo lepiej od niego, znam ją w ciekawszej wersji. „Byli tacy, co się rodzili, byli tacy, co umierali, byli także i tacy, którym to było mało”... Ja jestem jednym z tych, którym wciąż mało, ale nie rozerwę sobie piersi, by dotrzeć do źródła bólu. Nawet nie potrafię nazwać dręczących mnie niepokojów. Jestem zatruty własną przeszłością. Stare lęki, jak niezabliźnione rany, otwierają się każdego dnia. Wymyśliłem siebie przed laty. Wymyśliłe...

Stan Posiadania

 


Na spacerach uczę się dłoni nie zamykać w pięści i szczęk nie zaciskać, by twarzy nadać wyraz pogodny. Trasy zmieniam codziennie, nie chcąc zanudzać podwórkowych kundli swoim widokiem, jak cień przemykam opłotkami. Mam trzy pętle, które za każdym razem kręcę w odwrotnym kierunku. Nie potrafię wyjść z domu i iść, gdzie oczy poniosą. Każdy krok jest przemyślany, by nie marnować czasu na niepotrzebne błądzenie. Unikam ludzkich dróg i myśli ciemnych, kurzu zaułków, domowych korytarzy.


Takie są moje poranki w kolorach sepii i sjeny, palonej w przygodnych ogniskach leśnej braci. Po powrocie siadam jak basza. Jeszcze nie włączam komputera, odwlekając przyjemność otwarcia okna na świat i ludzi. Wirtualny świat, gdzie ja i ja, bez skrępowania opowiada o sobie, czasem zmyśla, upiększa, lub zwyczajnie jednym kliknięciem pokonuje nieistniejące przestrzenie.


Noce są inne. Zwłaszcza te samotne, gdy czas odliczany jest odległością do ukochanej osoby. Pomimo tego, że jestem samotnikiem, lubię mieć kogoś na własność.


Komentarze