Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Ness

 


Śniłem o Ness, nie wiedząc, kim lub czym jest.
Może to tylko zapomniane słowo, fragment wiersza,
przeczytany na wzburzonym morzu, wyzwanie rzucone wichrowi.
Na rybnych targach, w powiewie obcych myśli,
przemierzając oceany – tam i z powrotem –
zanim zdążyłem otworzyć oczy, powrócił sen o Ness.

Jestem szczęśliwy, jestem nieszczęśliwy,
stoję na rozdrożu,
patrząc, jak świątki z przydrożnych kapliczek
od lat trwają w tej samej zadumie.
Rzeka płynie za moim oknem, a ja wciąż nie wiem, dokąd iść.
Widziałem jej źródło i ujście, ginące za linią lasu –
ono mnie woła, z każdym dniem staje się bliższe.

Widziałem górskie drogi, kuszące do błądzenia po bezdrożach,
i drogowskazy z napisem „dom”.
Widziałem inne sny, także ten o Ness.
Cień słońca przeplata się z blaskiem księżyca.
Opuszczony wodny młyn – widziałem go dawno temu
lub tylko przeczuwałem jego istnienie.
Na górskich łąkach, w szumie strumieni,
szukałem tego, kto śni o Ness.

Komentarze