Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Poezja od A do Z

 


Przez cały dzień czytałem poezje i chciałbym podzielić się lirycznością, która mnie znienacka dopadła i ostrzem przeszyła serce. Napisałem nawet wiersz pod słodkim wpływem liryzmu, i właśnie o tym chciałbym powiedzieć kilka słów.

Idealną i wzorcową strofą poetyckiego uniesienia jest zdanie mówiące, że ktoś płacze w deszczu, by nie było widać jego łez. Bez wątpienia jest to twarde jądro ciemności, którego postaram się dzisiaj dotknąć. Żeby tego dokonać, należy poznać kilka dodatkowych słów-kluczy i można już zacząć chwytać muzę za posklejane od metafor kudły. A zatem, uwaga: podaję mały słowniczek, czyli liryka od A do Zet.

A – Anioł (Najlepiej taki, co się śni; prawdziwy też jest w porządku).
B – Ból (Warto go czuć, jeśli chce się być autentycznie lirycznym).
C – Ciało (Bardziej w fizycznym niż mistycznym sensie. Ciało występuje we wszelkich możliwych konfiguracjach, typu: dotykać, czuć, drżenie. Drugie C to Cisza – o tak!).
D – Dłonie (Oczywiście delikatne, i ten wyraz jest drugim D).
E – Erekcja (Ale tylko w erotykach lub w trakcie pisania).
F – Falowanie (Niby niewinne, a brzmi fallicznie).
G – Grota (Nigdy nie stosowałem, a szkoda. Wyobraź sobie, jakże pięknie brzmi strofa: „płaczę w grocie własnego ciała”).
H – Halucynacja (Stan bliski natchnieniu).
I – Imię (Zapomnieć imienia, prawdziwe imię, imię słońca itd.).
J – Jodła (Niezawodna, obrazowa i pachnąca lasem).
K – Księżyc (Absolutny mistrz lirycznego świata).
L – Lustro (Najlepiej umysłu – piorunujące wrażenie).
Ł – Łódka (Łódka dłoni – no, to jest ekstra).
M – Miłość (Ach, jakie tanie. Może też być Milczenie, byle nie owiec. No i wreszcie moja ulubiona Mgła).
N – Nów (Jak już wstawiliśmy w wierszu trzy razy księżyc, żeby nie przesolić, warto za czwartym razem ukąsić czytelnika nowiem).
O – Oczy (Najlepiej łzawe).
P – Powieki (Firanki powiek – uwielbiam. Pragnienia to moje drugie P).
R – Rosa (Chyba nikt w to nie wątpi, a najlepiej rankiem. Tak, Ranek też jest ok).
S – Sny (Och, ach).
T – Trawy (Nie mylić z trawą. Drugim wielkim T jest „Twe”, np. „gdy patrzę w twe oczy”).
U – Ubogi (Może być także Ulotnie. Ubogi jednak wzbudza więcej litości we wrażliwym serduszku).
W – Wahanie (Drogi poeto, o tym zapomnij).
Z – Zapomnieć (Oby się udało).

Skoro podstawy mamy już za sobą, czyli pierwsze koty wiszą rozdarte na płocie, teraz nastąpi przykład. Gdyby ktoś nie zrozumiał, o co chodzi w wierszu, to nawet niech nie próbuje. Niech to niezrozumienie pielęgnuje jak rzodkiewki, bo gdy zrozumie, to padnie trupem – lirycznym rzecz jasna. Ach tak! Nie wspomniałem o puencie.

Puenta utworu powinna być absolutnie zawikłana, ale tchnąca pozorem zrozumienia, bo przecież niemożliwe jest, by poeta nie miał nic na myśli. O zgrozo! Tu dochodzimy do sedna – prawdziwie liryczne utwory nie podlegają żadnej analizie, ponieważ jest ona fizycznie niemożliwa. Jeśli nawet ktoś dokona takiego cudu, będzie to tylko jego własne, uzurpatorskie i obrazoburcze szarganie spraw, które pod skórą, jak sny ubogie po rosie, płyną. W zapomnieniu okrywają firankami powiek oczy… itd. itp.

A teraz obiecany wiersz. Warto obdarzyć go intrygującym tytułem. Jeśli nic nie przychodzi do głowy, to można wspomóc się mitologią lub słownikiem wyrazów obcych.


Antykwa i Kalliope

Jeśli ciszy masz zbyt wiele w sobie,
spójrz, proszę, na moje dłonie
i pozwól dotknąć tej ciszy,
bym poznać mógł twoją opowieść.

Zanim znikniemy w ubogich słowach,
w czuwaniu miasta bezsenności,
wysokich traw i burzy wodospadu,
zanim znikniemy, pozwól mi poznać.

Łódkami dłoni płyńmy w górę rzeki,
tuż obok śpiący odwróci się ku ścianie.
Piersi niewielkie – dwa białe żagle
w milczeniu bez zmysłów oraz pragnień
odnajdą ten wiatr, który wie wszystko.

Twoja historia to sztorm pod oceanem.

Przez cały ranek mówimy o pomyłkach,
starannie przy tym milcząc.

Komentarze