Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Wiatr w kominie

 


Czuję dziś spokój. Zanurzam się w tym dniu, jak w dobrze znanym filmie, jak w książce, którą czytałem już wiele razy. Poranny spacer wśród drzew – o czym dziś szumią? Mówią, że żyją wspomnieniem światła. Dni stają się zbyt krótkie, a ciemność nadchodzi zbyt wcześnie.

Mój pies, moje drzewa, mój świat – wszystko jest moje. Wracam do domu, by rozpalić piec. Lubię siadać przy nim w kucki, słuchać, jak huczy i rozmawia z kominem, z wiatrem i ze mną. Poranne chwile są pełne ciszy, pozwalają zawiesić myśli. Wszędzie wokół czuję Twój oddech, Boże. Jestem tak szczęśliwy, mogąc czuć, żyć – będąc wolnym.

Ludzie wokół mnie... Najlepiej widać ich w sklepach, w galeriach wypełnionych towarem. Kupują chwilowe szczęście, choć w oczach czai się pustka i smutek. Pchają wózki pełne rzeczy, jakby zmierzali ku lepszemu światu. Zachwyceni nadchodzącymi świętami nie zauważają, że Bóg nie umarł i nie zmartwychwstał.

Od zawsze siedzi przy piecu, wpatruje się w ogień i słucha wiatru w kominie.

Komentarze