Billy

Słoneczne popołudnie, dobrze oświetlony pokój, dużo zielonego szkła, plecione wiklinowe fotele, a na nich poduchy, wszystko polane secesyjnym sosem. Obserwuję, jak rosną paprotki – właściwie to patrzę na ich lekko poruszające się cienie. W środku domu znalazłem miejsce, gdzie najlepiej jest palić kadzidła. Śniło mi się olbrzymie akwarium – właściwie to było sanatorium, takie jak na linorytach Gielniaka. Wyrosło zupełnie niespodziewanie w samym środku działkowych ogrodów. W holu stała szafa grająca; stare romanse mieszały się z pozorną pustką korytarzy. Uśpione miejsce – gdzieś pomiędzy trzecią rano a świtem. Nienagannie ubrany recepcjonista na tle kredensu mojej matki – dość nędznego zresztą. Nie wiem, gdzie jest mój pokój. Recepcjonista z uśmiechem wręcza mi klucze. Spoglądam na wiśniową czerwień korytarzy i po raz pierwszy dostrzegam wiklinowe fotele. Błękitny papierosowy dym i stolik z kawą. Mam wrażenie, że zaraz zemdli i mnie. Wszystko jest perfekcyjnie dobrane do przestronnych ...

Wspomnienie

 


Wspomnienie, jak rozbite szkło
Pojawia się w śniegu, nieśmiałe, zimne.
Bałwan w ogrodzie trzyma ręce z patyków,
Niezgrabnie, ale dumnie, jakby czekał na cud.

Pierwszy śnieg - nie ten, co przykrywa wszystko,
Lecz ten, co pozwala przeżyć.
Krople na twarzy, jak krople pamięci,
W których odbija się życie.

Nie ma tu żadnego “wczoraj”,
Tylko białe płatki na starym dywanie czasu.
A bałwan stoi, nieświadomy,
Że zniknie wraz z pierwszym promieniem wiosny.

Ale wspomnienie - ono zostaje,
Bo zawsze będzie w nas ten pierwszy śnieg,
Który spadł, gdy świat jeszcze wierzył,
Że będzie trwał wiecznie.

Komentarze